/p>

Wybory 2010: "Ranking miast"
niedziela, 28 listopada 2010 18:00

Daleko za Rzeszowem. Yes, yes, yes - zawołajmy wzorem byłego premiera. Jest powód do radości. W opublikowanym niedawno przez tygodnik „Przekrój” rankingu miast polskich - wzięto ich pod lupę 26 - Bytom zajął pierwsze miejsce! Naprawdę. Dostał do tego maksymalną liczbę 20 punktów! O trzy wyprzedził Katowice, o dziesięć - Warszawę, a Kraków - aż o osiemnaście. Słowem - jak w raju. Dosłownie, bo chodzi o kategorię jedną wśród 25 wziętych pod uwagę przez ekspertów. O pozostałych w przypadku Bytomia lepiej nie wspominać...

Tego „maksa” przyznano nam za „procent powierzchni zielonych” w mieście. Autorom wyszło, że w Bytomiu zajmują one 49 procent gminnych włości. Przekornie można by zapytać, czy wzięli pod uwagę jedynie parki i tereny leśne (są takie u nas), czy też... ruiny poprzemysłowych obiektów, pozostawione przez władze samopas i pozarastane trawami. Problemu jednak nie będziemy spłycać takim ujęciem, jest bowiem poważny. Tak naprawdę w owym rankingu Bytom zajął bowiem miejsce ostatnie, 26. I to ze sporą stratą do poprzedzających go ośrodków. Broni się jeszcze nasze miasto - choć kiedy słucha się codziennych wynurzeń mieszkańców, można odnieść inne wrażenie - w kategorii nazwanej przez badaczy „przestępczość”. W liczbie przestępstw przypadających na 100 tys. mieszkańców mieści się mniej więcej w środku stawki, z wynikiem nie odbiegającym od Warszawy i Łodzi, a dużo lepszym - od Zabrza, Sosnowca czy Katowic (ale już na szczycie tej kategorii - z najmniejszym wskaźnikiem przekroczeń prawa - są Gliwice). Bardzo dobrze - wedle raportu - jest jeszcze z dostępnością bytomian do basenów i teatrów (!), ale już do kin - totalna klapa. Wyraźnie brak infrastruktury sprzyjającej rozwojowi rodzin, a więc żłobków (0 punktów) czy przedszkoli (11 punktów - miejsce 4. od końca stawki). Do tego dołożyć trzeba najgorsze wśród badanych miast wyniki edukacji młodego pokolenia (oceniane na podstawie wyników egzaminów gimnazjalnych), problemy z opieką zdrowotną, szlakami komunikacyjnymi (niewielka liczba dróg na kilometr kwadratowy przestrzeni miejskiej; na szczęście nie oceniano ich stanu...) i transportem. Nie może być jednak inaczej w sytuacji nieustannego niedoboru - źle zarządzanych i wydawanych - środków publicznych. A nie ma ich między innymi dlatego, że w kategorii pozyskiwania środków unijnych w liczbach wypada tylko Białystok, Sosnowiec oraz... Wrocław i Warszawa. Te dwa ostatnie ośrodki i tak sobie jednak poradzą. Natomiast jeżeli władze naszego miasta nie przyspieszą realizacji unijnych projektów, po 2013 strumień gotówki z Brukseli przestanie płynąć. Zostały nam więc już tylko trzy lata…

Aha, jest jeszcze jeden „number one” w przypadku Bytomia. Dostaliśmy najwięcej punktów za cenę metra kwadratowego mieszkania w nowym budownictwie. Jest ona najniższa spośród wszystkich przebadanych ośrodków. Ale temu akurat - w kontekście wszystkich wcześniej przytoczonych argumentów - trudno się dziwić. Cena zawsze wynika przecież z popytu na dany towar. Jej niski poziom wcale nie musi być zachętą dla poszczególnych inwestorów: deweleporów, firm budowlanych itp. Trudno im będzie stworzyć prognozę realnych zysków, skłaniających do inwestycji w Bytomiu właśnie, skoro chętnych do zamieszkania tutaj zwyczajnie nie ma...

I jeszcze wyjaśnienie, skąd w tytule Rzeszów właśnie. Ano stąd, że spośród wszystkich przeanalizowanych przez badaczy ośrodków, właśnie stolica Podkarpacia ma najbardziej zbliżoną liczbę mieszkańców. Ale w rankingu Bytom zgromadził jednak zaledwie 65 procent jej dorobku punktowego. Czyżby bytomianie rzeczywiście byli o tyle mniej aktywni, pomysłowi i zaradni od rzeszowian? Czy też mieszkają w mieście źle zarządzanym? Na to pytanie będą musieli sobie sami odpowiedzieć przy wyborczych urnach już w najbliższą niedzielę...



autor: anonim