/p>

Wybory 2010: "Rozkradana kopalnia"
czwartek, 02 grudnia 2010 18:00

Rozkradana kopalnia. Możemy boczyć się na naszą bytomską rzeczywistość - zaniedbane kamienice, niszczejące obiekty poprzemysłowe - ale nie obrażajmy się na historię Bytomia: wspaniałą, wielowiekową. Kraków ma swój Wawel, Warszawa - Zamek Królewski. Ba; nawet Katowice przypomniały sobie ostatnio o wyjątkowości Nikiszowca. My też mamy nasze własne, charakterystyczne zabytki. Odbierane są jednak nie jako potencjalne źródło zysku, ale nierozwiązywalny problem...

Kto powiedział, że nie znaleźliby się chętni do poznawania historii tego regionu - i naszego miasta - właśnie poprzez swoisty szlak wycieczkowy tropem starych kopalń czy hut? To są przecież miejsca pracy - często kilkudziesięcioletniej - naszych przodków, niejednokrotnie ojców jeszcze. Dziś - chcąc pokazać moim dorastającym córkom trud górniczej szychty, którą codziennie wypełniał ich ukochany dziadek - mogę je co najwyżej zabrać do Zabrza, do kopalni zamienionej w muzeum. Choć przecież teść całe ćwierć wieku przepracował pod bytomskimi ulicami, drążąc tunele i chodniki pod Bobrkiem czy Rozbarkiem. „A tam nad ziemią słoneczko lśni, żonka się krząta, córeczka śpi” - mógłby sobie zanucić, mając na myśli nie Makoszowy, ale Szombierki albo Łagiewniki...

Niestety, w Bytomiu wciąż brakuje nie tylko pieniędzy, ale zwyczajnie pomysłu na rewitalizację terenów pokopalnianych. I nie chodzi już tylko o to, że nie stworzono żadnej zachęty - a raczej możliwości - dla turystów z zewnątrz (i samych mieszkańców), by zechcieli odwiedzić nasze prawdziwe, bytomskie zabytki; jedyne niemalże, jakimi możemy się pochwalić (część z nich rzeczywiście wpisana jest do rejestru zabytków). Chodzi też o to, że nikt nawet nie próbuje zabezpieczyć je odpowiednio do chwili, w której taki pomysł - czy to samego przyszłego prezydenta z wizją, czy inwestora zewnętrznego - się pojawi. Obiekty poprzemysłowe stały się za to prawdziwym rajem dla złomiarzy i złodziei. Z procederu rozkradania tego, co jeszcze ostało się z poszczególnych budynków, czerpią niezłe zyski; podobnie jak punkty skupu tegoż złomu. Gdzie w tym wszystkim jest na przykład Straż Miejska, odpowiedzialna za - ogólnie - nadzór nad bezpieczeństwem mieszkańców i gminnego mienia? No cóż, pewnie wkłada mandaty za wycieraczki i zakłada blokady na koła źle zaparkowanych (z braku miejsca) samochodów...

Spory rozgłos - niestety, znów negatywny - w ostatnich niemalże dniach zyskał Bytom za sprawą medialnych doniesień o zniknięciu pamiątkowych tablic informacyjnych „Kopalnia „Rozbark”, rok zał. 1863”. Po dziennikarskiej interwencji okazało się, że - właśnie w obawie przed zainteresowanie ze strony złodziei - zostały zdemontowane przez... samą agencję ochrony, mającą zabezpieczać pokopalniany teren. Wylądowały w magazynie, gdzie cierpliwie czekać mają na lepsze czasy i możliwość powrotu na ogrodzenie wokół obiektu. Tyle że... ogrodzenia coraz mniej, a i samo wyrażenie „lepsze czasy” należy właśnie wziąć w cudzysłów. Firma - wynajęta przez miejskie władze - z ochroną terenu sobie nie radzi; potencjalni inwestorzy (byli tacy) - po medialnym nagłośnieniu ich zainteresowania - ostatecznie porzucają swe pomysły (już cichcem, bez kamer), a złodzieje i zwykli wandale mają używanie. Czy trzeba tragedii; zawalenia się któregoś z niszczejących budynków, w których czasami można spotkać buszujące tam w poszukiwaniu zabawy dzieciaki, by w ratuszu przypomniano sobie o tym dziedzictwie przeszłości?



autor: anonim