Wczoraj byliśmy świadkami rzeczy niesłychanej i niespotykanej, zarząd Polonii Bytom postanowił ukarać dwóch zawodników pierwszej drużyny: Rafał Grzyb został zawieszony na okres 6 miesięcy, natomiast Michał Zieliński został zesłany do drużyny występującej w Młodej Ekstraklasie, obydwaj za naruszenie przepisów dotyczących zmiany przynależności klubowej. Od tej chwili wszyscy kibice Polonii zadają sobie pytanie: "kiedy wróci normalność?"
I na to pytanie nie można w chwili obecnej udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Bo jak wytłumaczyć fakt, że zawodnik, który:
- zostaje wyciągnięty z drużyny walczącej o utrzymanie w trzeciej lidze do zespołu grającej o awans do ekstraklasy - znajduje się w radzie drużyny - pod nieobecność w wyjściowym składzie kapitana, sam przywdziewa opaskę kapitańską - otrzymuje poparcie kibiców, zawodników a przede wszystkim zarządu(!) w chwili, gdy zostaje zatrzymany przez prokuraturę we Wrocławiu i zostaje mu postawiony zarzut udziału w korupcji! Co ważne, Rafał Grzyb najprawdopodobniej przyznał się do stawianych mu zarzutów
w południe 1 stycznia 2010 roku, w tajemnicy, "za plecami" działaczy, kolegów z drużyny, kibiców, wszystkich, którzy go wspierali, podpisuje kontrakt z inną drużyną, z drużyną prowadzoną przez Michała Probierza, który z Bytomia uciekł w podobnych okolicznościach???
Nie mógł ten zawodnik tak po ludzku, tak normalnie, poinformować działaczy, że otrzymał kuszącą finansowo ofertę z Białegostoku i jeśli Polonia co najmniej nie zaproponuje mu takiego samego kontraktu on z Bytomia odchodzi, bo chciałby po prostu więcej zarabiać, jak każdy. Nikt nie ma co do tego wątpliwości, my również nie mamy, 99% z nas jeśli otrzymałoby dwukrotnie większą pensję od innego pracodawcy, natychmiast zmieniliby miejsce pracy. To logiczne.
Ale odchodzić można w różny sposób, tak po ludzku, tak normalnie i tak ... niezbyt przyjemnie, powiedzmy sobie szczerze: to nie było uprzejme zachowanie ze strony Rafała Grzyba.
"Docierały do nas sygnały, że Grzyb prowadził intensywne rozmowy z Jagiellonią znacznie wcześniej. Nie sądzę, aby 1 stycznia wybrał się do Białegostoku i ustalił w kilka godzin wszystkie warunki, choć teoretycznie to możliwe. Niestety, pojęcie przywiązania do barw się zdematerializowało. Liczy się tylko kasa" - komentuje sprawę Grzyba, prezes Polonii Bytom, Damian Bartyla.
Jak wygląda sprawa z drugim zawodnikiem? Ano troszkę podobnie, zawodnik:
- zostaje wyciągnięty z ... ligi okręgowej! - debiutuje w ekstraklasie, choć jeszcze kilka miesięcy wcześniej pracował w Holandii - zostaje powołany do reprezentacji Polski - staje się jednym z ulubieńców kibiców, choć wcześniej "tak różowo" nie było
również w tajemnicy przed wszystkim negocjuje kontrakt z innym klubem??? Jak podają media, najprawdopodobniej tym klubem była, a może i nadal jest, Polonia Warszawa.
Ta sprawa jest jednak dużo większą niewiadomą, ponieważ Michał Zieliński nie podpisał kontraktu z żadnym innym klubem, jednak pomimo wygłaszanych w mediach opinii, że wiele zawdzięcza Polonii, nowej umowy z bytomskim klubem nie podpisał, choć podobno wynegocjował całkiem przyzwoite warunki.
"Przedstawiliśmy piłkarzowi i jego menedżerowi swoje propozycje. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Dodatkowo docierają do nas informacje, że prowadzą oni rozmowy z innymi klubami. A my nie widzimy sensu inwestować w kogoś, kto nie wiąże z Polonią przyszłości" - wyjaśnia sprawę Michała Zielińskiego, sternik bytomskiego klubu, Damian Bartyla.
Dodajmy, że obydwaj Ci zawodnicy przyszli do Polonii w przerwie zimowej w sezonie 2006/2007. Co ciekawe, zarówno Grzyb, jak i Zieliński mają ... tego samego menadżera... Więcej już dodawać nie trzeba.
PS żeby nie było tak wspaniale, nie popisał się również zarząd Polonii, który powinien był przedstawić zarówno Grzybowi, jak i Zielińskiemu oferty nowych kontraktów jeszcze latem ubiegłego roku! Wtedy na pewno nie bylibyśmy świadkami takich scen. PS2 przypominamy, że równo rok temu podobnie sprawa wyglądała z Michalem Peskoviciem oraz Valerym Sokolenko, którym również nie spieszyło się do podpisania nowych umów z bytomskim klubem, nie podpisali ich również po zakończeniu poprzedniego sezonu i zarówno Slowaka, jak i Ukraińca w Bytomiu już nie ma. Jednak oni jasno stwierdzili wtedy, że chcą zmienić otoczenie, że ich menadżerowie będą poszukiwać dla nich nowych pracodawców. Efekt był taki, że Pesković i Sokolenko dograli sezon do końca, a w Bytomiu są mile widziani.
Bo można odejść i można "odejść".
źródło: własne/sportslaski.pl
|